sobota, 25 grudnia 2010

W życiu czasami przychodzi taki dzień, że po prostu, nie pozostaje do zrobienia, nic innego, jak tylko położyć się na swoim fioletowym prześcieradle, zaraz koło pamiętnika i mp3 i zacząć płakać, płakać tak rzewnie i rozpaczliwie, żeby wydarły się z ciebie te wszystkie cierpienia, ale nie dość głośno, aby ktokolwiek o tym wiedział. Wiem coś o tym, bo bądź, co bądź, zagęszczenie takich dni w moim kalendarzu, już niedługo osiągnie stan krytyczny i dodam jeszcze - w tym wszystkim najlepsze jest to, że nie mam zielonego pojęcia dlaczego? Przecież wszystko jest w jak najlepszym porządku, radzę sobie sama, mogę przytulić się do pluszowego misia, pocałować lusterko i wpatrywać się przez wiele godzin w plakat z ulubionym aktorem. No a teraz proszę powiedz? Na ile oceniasz moje zdolności w udawaniu, że wszystko jest ok?

1 komentarz: